czwartek, 31 grudnia 2015

Podsumowanie 2015 - czyli jak to się zaczęło i nasze postępy po 10 miesiącach wspólnej pracy

     Adoptowałam Riffa 28.02.15r. Miał wtedy tylko 10 miesięcy i już zaliczoną jedną nieudaną adopcję, z szybko której wrócił do schroniska.




Trudne początki
     Nie zajęło mi dużo czasu domyślenie się możliwej przyczyny ''zwrotu'' Riffa przez pierwszego adopcyjnego właściciela. Kundliszon był dziki, narwany i bardzo nadpobudliwy. Do tego nie umiał zupełnie nic. Na spacerze strasznie ciągnął, a kiedy skracałam mu smycz, sfrustrowany szczypał mnie po udzie lub po rękach. Wyrywał się do mijanych ludzi i psów - w wypadku zwierząt bardzo się ekscytował i nakręcał, podchodziło to wręcz pod fiksację. Na spacerze (i nie tylko) zjadał wszystko, co mu się nawinęło pod nos. W skrócie przez te 10 miesięcy w jego egzotycznym menu pojawiły się: obicie fotela, dupa gumowej świnki, 3 duże guziki, głowa ryby, 2 upolowane i zjedzone w całości myszy polne, a do tego całe mnóstwo kup, kości i kawałków przeróżnych materiałów.
     Nie tylko spacery z tym wariatem były mocno problematyczne. W domu wiecznie się kręcił, zaczepiał, domagał się uwagi. Szczypał po rękach i skakał na ludzi. Jeśli chodzi o zabiegi pielęgnacyjne, to przy zakraplaniu oczu (Riff ma skłonność do nawracającego zapalenia spojówek) odwalał dziką makarenę i za nic nie dawał sobie zaaplikować kropli. Bał się też szmat, miotły i szeleszczących rzeczy - np. gazety.
Podsumowując, przypadek nie skrajny, ale trudny dla przeciętnego psiarza.

Co udało nam się osiągnąć?
1) Zaczepianie ludzi dało się szybko opanować - teraz tylko sporadycznie wyciąga łeb do mijanego przechodnia, chcąc go powąchać.
2) Mijanie psów - czyli nasza największa zmora. Ćwiczymy, ćwiczymy i jeszcze raz ćwiczymy. Do pełnego sukcesu daleko, ale widać poprawę. Skupiam na sobie uwagę Riffa przy pomocy pokawałkowanych żwaczy - jedyny przysmak, który jest na tyle kuszący (czytaj: śmierdzący), żeby atrakcyjnością konkurować z nadchodzącym z naprzeciwka psem. Coraz częściej widzę, że Riff nie ekscytuje się tak mocno, jest bardziej zainteresowany niż nakręcony, więc łatwiej mi skupić na sobie jego uwagę, bez odstawiania cyrków z wymachiwaniem mu smaczkiem przed nosem i słodkim jazgoczeniem.
*Jeśli widzę, że idzie ktoś znajomy i wiem, że Riff będzie mógł się przywitać z tym psem, to rzucam hasło ''kolega''.
3) Riff nauczył się wyciszać w domu. Większość czasu spędza na kanapie/fotelu/w kennelu. Czasem podejdzie, żeby go pogłaskać, zachęci do zabawy, ale nie wykracza to poza normalne zachowanie psa w tym wieku. :)
4) Szczypanie i skakanie zdarza się sporadycznie i łatwo je zgasić stanowczym ''nie''. (Efekt byłby na pewno lepszy gdyby nie mój kochany chłopak, który pozwala psu na siebie skakać i często prowokuje go w zabawie do podszczypywania.)
5) Postępy w chodzeniu na smyczy: Riff nadal napina smycz, szczególnie na początku spaceru, zaraz po wyjściu z domu. Jednak nie jest to uciążliwe - napina całą długość smyczy, ale nie szarpie się do przodu. (Tutaj też postęp byłby lepszy, gdyby nie moi rodzice i chłopak, którzy pozwalają się ciągnąć.)
6) Zabiegi pielęgnacyjne nie stanowią już żadnego problemu. Riff ze spokojem znosi mycie łap (dawniej uciekał, kiedy zobaczył szmatę w mojej ręce) i ze stoickim spokojem i niezadowoloną miną znosi zakraplanie oczu.

Zjadanie znalezionych obrzydlistw co prawda zdarza się rzadziej, ale nie możemy pochwalić się sukcesem na tym polu - mój pies nadal lubi ''jadać na mieście''.

Sztuczki:
- siad
- leżeć
- wstań
- ukłon
- poproś
- stójka
- stój
- do mnie
- zostań
- łapa
- piątka
- touch
- nos
- buzi
- akuku
- łepek (głowa między przednimi łapami)
- obrót (w prawo i w lewo)
- obejdź (w prawo i w lewo)
- wejdź
- zejdź
- nie (zostaw, nie rób tego)
- weź
- puść
- hop
- czołgaj
- turlaj
- cofaj
- slalom nr 1 (ósemki między nogami)
- slalom nr 2 (gdy ja wolno idę)
- patrz
- noga

     Czyli mamy ponad 30 komend. Oczywiście niektóre z nich wymagają jeszcze dopracowania, jak cierpliwie zostawanie, kiedy daleko odchodzę czy dokładniejsze wykonanie ''noga'' z nieprzerywaniem kontaktu wzrokowego, ale i tak jestem bardzo zadowolona. :)



Riff podczas nauki ''poproś''

Dodatkowo:
- Riff polubił wodę (oprócz tej w wannie), 
- nauczył się jeździć autobusem i pociągiem (ma za sobą kilka wycieczek pociągiem ponad 2h w jedną stronę),
- w lato brałam go na rower (na razie tylko na trasy, gdzie brak psów, bo inaczej wróciłabym do domu bez zębów),
- zaczynamy z frisbee.

     Ćwiczymy też samokontrolę, o której pisałam w poprzednim poście.
     Jeszcze długa droga przed nami, ale uważam, że naprawdę nieźle nam idzie. Jednak nie byłoby takich postępów, jeśli Riff nie miałby możliwości spożytkowania nadmiarów swojej hiperenergii. Dlatego 5-6 razy w tygodniu idziemy na długi spacer (ok. 1,5h i 8-10 km) - jeśli jest okazja, to czasem robimy dłuższe trasy. Na dworze ćwiczymy komendy, pracujemy nad samokontrolą, bawimy sie albo Riff po prostu sobie biega i niucha. Dodatkowo staram się, żeby chociaż raz w tygodniu miał okazję wyszaleć się podczas zabawy z innym psem (no ogół jest to Rawka Agaty albo Drako Natalii - najlepsi psi kumple Riffa). Oprócz tego w domu codziennie poświęcam mu trochę czasu na krótki trening (sztuczki, samokontrola) i chwilę zabawy.

     Podsumowując
Dzięki odpowiedniej dawce ruchu, zmęczeniu umysłowym i ćwiczeniom z samokontroli tego dzikusa udało się zamienić w psa, z którym da się żyć. :)



Riff i Rawka


Udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! ;)

niedziela, 27 grudnia 2015

Samokontrola - ćwiczenia w wykonaniu Riffa

     Prowadzenie tego bloga postanowiłam zacząć od posta o samokontroli. Czemu tak? A dlatego, że według mnie nauka samokontroli to bardzo ważny element pracy z psem reaktywnym takim jak Riff. Jednak niezależnie od temperamentu psa jest to ważny punkt jego wychowania.
     Dlaczego? Wypracowana samokontrola bardzo nam ułatwia życie codzienne z psem. Nie trudno przywołać kilka przykładów z życia codziennego: pies tańczy dziką makarenę wokół właściciela, który właśnie wziął do ręki smycz. Już na spacerze na widok nadchodzącego z naprzeciwka czworonoga nasz zamienia się w psa zaprzęgowego i włącza piąty bieg. Z kolei wieczorem, kiedy wpada do nas znajomy nasz futrzak wita go pokazem łyżwiarstwa figurowego na kafelkach w przedpokoju - piękne piruety i podskoki, których efektem są mokre buziaki i gustowne czerwone pręgi na rękach gościa.

Jakie ćwiczenia na samokontrolę?

1) Cierpliwe czekanie na komendę ''weź'' przed podejściem do miski.
Dzięki temu Riff nauczył się też, że jeśli jakieś jedzenie spadnie mi na podłogę, to nie wolno mu go ruszyć bez mojego pozwolenia. (Wielka szkoda, że ta zasada wydaje się nie obowiązywać w odniesieniu do aromatycznych brązowych batonów i obślizgłych kości znajdywanych przez kundliszcza na spacerach - zdecydowanie woli jedzenie ''na mieście'' od domowej kuchni mamusi.)

2) Spokojne zachowanie przy zakładaniu szelek.
Przez pierwsze miesiące każdy spacer poprzedzało dzikie stepowanie na drewnianych panelach, seria urywanych dźwięków, o których nigdy wcześniej nie wiedziałam, że mogą wydobyć się z psiego gardła i generalnie jedno wielkie ''olabogajezujezujezuniuspacerspacerekobożebożechodźmyszybko''. Koniec końców moja litania 'Riff, siad, siad, Riff, siad, Riff, siad, siad (...)'' odniosła efekty. Pies potrafi posadzić dupsko, żeby dać sobie spokojnie założyć szelki i nie wierci się przy tej czynności jakby go wściekłe pchły oblazły. Sukces na miarę zdania egzaminu z biochy w pierwszym terminie!

3) Komenda ''siad'' przed wyjściem i wejściem do domu. 
Riff siada, zostaje na miejscu, a ja wychodzę 2-3 kroki za próg i dopiero, kiedy wydam komendę zwalniającą może do mnie dołączyć. Ta sama zasada obowiązuje go przy spuszczaniu ze smyczy - oduczył się startowania do przodu przy usłyszeniu brzdęku odpinanego karabińczyka.

4) Ćwiczenia z przysmakami. W zależności od stopnia trudności kładę przysmak przed Riffem, na jego łapce bądź bezczelnie podtykam mu pod pysk, testując jego cierpliwość. :) Jeśli Riff przymierza się do wzięcia smaczka, mówię stanowcze ''nie'' (można też zasłonić smaczka palcami).

5) Samokontrola podczas zabawy.
Zdecydowanie mój ulubiony podpunkt. Cierpliwość, opanowanie podczas zabawy to dla nadpobudliwego psa takiego jak Riff prawdziwe wyzwanie. ;)
Jak ćwiczymy? Przeciągamy się szarpakiem. W pewnym momencie wydaję komendę ''puść''. Riff zostawia zabawkę. Ostentacyjnie macham przed kundliszczem szarpakiem, trzymając go na dostępnej dla niego wysokości jego pyska - kuszące, prawda? Taka jestem niedobra. ;) Riff musi spokojnie czekać, nie może próbować złapać zabawki dopóki nie powiem ''weź''. W nagrodę za chwilę cierpliwości pada owe magiczne ''weź'', po którym następuje wspólna zabawa.
     W innym wariancie Riff stoi/siedzi, a ja rzucam zabawkę kawałek dalej - może po nią pobiec dopiero, kiedy z mojej strony padnie ''weź''.
Jeśli Riff próbuje złapać zabawkę przed wydaniem komendy ''weź'' po prostu mówię ''nie'' i wykonujemy ćwiczenie jeszcze raz.

     Nie zawsze Riff wykonuje każde z tych ćwiczeń dobrze. Bywa lepiej i gorzej, ale robimy postępy. Dzięki wyżej opisanym ćwiczeniom z samokontroli, sztuczkowaniu i odpowiedniej dawce ruchu pies, który wcześniej nie potrafił 5 minut usiedzieć na miejscu teraz większość czasu spędza na kanapie/fotelu/w kennelu. :) Mimo, że Riff najtrudniejszym psem, jakiego do tej pory miałam, to już po tych 10 miesiącach czuję, że nawiązałam z nim o wiele silniejszą wieź niż z moją poprzednią suczą Daylą. Może to właśnie dlatego, że problemowy pies wymaga od właściciela poświęcenia czasu i dużej chęci, a jeszcze większej cierpliwości do wspólnej pracy. Jednocześnie, jeśli ta praca ma dać dobre efekty, to trzeba spróbować takiego psa zrozumieć.


Tak było - wiecznie zaczepianie i domaganie się uwagi...


A tak jest! :)